Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panem jeszcze!... Cóżbyś powiedziała, gdybym się zbuntował?... Gdybym cię wtrącił do więzienia, do czystego, nieskażonego więzienia... do ciemnic chłodnych, znajdujących się pod tą komnatą; gdybym postawił moich Siradiotów przy każdej kracie; gdybym czekał aż zgaśnie ogień, którym płoniesz, aż gorąco twego bohaterstwa ochłonie?... Dalejże, weźcie ją!... Wszakże powiedziałem, wszakże rozkaz wydałem... Dalej, posłuszni mi bądźcie!

vanna.

Gwido, wiesz przecie...

gwido.

Nie słuchają?... Nikt się nie ruszył!... Ty, Borso, Torello! czy ramiona wasze skamieniały?... Czy głosu mego nie słychać?... Hej! wy tam, co u drzwi podsłuchujecie, czy głos mój słyszycie?... Od krzyku niego skała-by pękła!.. Wejdźcie i weźcie ją! Ona do wszystkich należy... Rozumiem! boją się.. Ba! żyć pragną!... Żyć, a ja umieram!... Panie! zadanie zbyt łatwe, jeden przeciw tłumowi!... Jeden płaci za wszystkich!... Wszyscy zaś macie żony! Wydobywa do połowy miecz z pochwy. A gdybym wołał śmierć twoją od naszej hańby?.. Nie pomyślałaś o tem?... Tak, ale tak... Spojrzyj... jedno poruszenie, a...

vanna.

Gwido, przebij, jeśli ci to miłość nakazuje...

gwido.

Jeśli ci to miłość nakazuje!... Nie mówże o miłości ty, która jej nie zaznałaś!.. Nie kochałaś nigdy!... Widzę cię dziś suchszą od pustyni, w której wszystko