Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go przygniata. Tu i owdzie przebłyska, rzucając się w zmiennych ciągle kierunkach, czyniąc nieśmiałe, czasem nawet dziwaczne wysiłki, zupełnie jak ów języczek płomienny, co się snuje chyłkiem, by poznać materjał, z którym ma do czynienia, a który niebawem będzie jego niewolnikiem i podłożem zwycięstwa.
Mamy tu przed sobą ruch materji najmniej materjalny, o ile zresztą wszystko jest materją na tym świecie. Idzie o to, by przejść z życia egoistycznego, samotnego, niebezpiecznego i niepełnego, do współżycia w braterstwie, lepiej ubezpieczonego i szczęśliwszego dużo. Sprawa na tem polega, by połączyć idealnie w jedno to, co jest rozproszone realnie w mnóstwie ciał, należy skłonić indywiduum do uczynienia z siebie ofiary dla gatunku i podstawić wartości niewidzialne, idealne pod realne, namacalne przejawy. Czyż mamy się dziwić, że pszczoły nie realizują odrazu tego czegośmy dotąd należycie rozwiązać i wprowadzić w życie nie mogli, my, posiadający ten przywilej, że instynkt nasz jest przeświadomiony i poddany kontroli inteligencji?
Jest to rzecz niezwykle ciekawa i wzruszająca poprostu patrzeć, jak nowa idea posuwa się zrazu omackiem w ciemnościach, osnuwających wszystko, co się rodzi na tym świecie. Wyłania się z materji i jest jeszcze całkiem materjalna.