Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziesięć tysięcy samców, z których ledwo dziesięć do piętnastu zgoła dokonać jedynego aktu, dla którego zjawiły się na świecie.
Zanim do tego dojdzie, pochłaniają zapasy ula tak łapczywie, że trzeba pracy pięciu, sześciu robotnic i to pracy nieustannej, by wyżywić jednego trutnia. Są one leniwe, żarłoczne i pracują jeno szczękami, podczas jedzenia. Ale zawsze, gdy idzie o sprawy i przywileje miłości, natura okazuje się hojną i wspaniałomyślną. Skąpi jeno tym, którzy pracują. Surowa i niechętna jest zwłaszcza wobec wszystkiego, co nosi u ludzi miano cnoty. Przeciwnie, najmniej nawet interesującym kochankom rozdaje pełną dłonią klejnoty, ozdoby i łaski w mierze wprost przesadnej. Zda się, że woła wielkim głosem: — Łączcie się! Mnóżcie się! Niema praw innych, ni innego poza miłością celu! — A potem dodaje półgłosem: — Gdy się to stanie, radźcie sobie dalej sami, żyjcie, lub umrzyjcie, to już rzecz nie moja! — Cokolwiekbyśmy przedsiębrali, czegokolwiek chcieli innego, wszędzie w naturze spotykamy tę moralność, tak różną od naszej. Na tejże samej biednej roboczej pszczole możemy śledzić, jak nikczemnem, jak marnem jest sknerstwo i niesprawiedliwość natury. Od samego urodzenia do śmierci, miodziarka musi latać bezustannie, daleko nieraz, w największy gąszcz, w poszukiwaniu kwia-