a dno jej stanowiła płaszczyzna cynowa. Pszczoły popadły w wielkie zadziwienie, potem nawet w złość. Zbiegły się gromadnie, obsiadły brzegi dziury, dumały, brzęczały, miotały się w różne strony, nie mogąc pojąć, skąd się wzięła dziura i to coś, co migotało na dnie. Trwało to przez dni kilka, a pszczoły nie mogły powziąć postanowienia. Ale żywiłem je dobrze co wieczór i niezadługo zabrakło im komórek dla składania rezerw miodowych, Wówczas to niezawodnie inżynierowie, wosczarki i rzeźbiarki otrzymali rozkaz zużytkowania bezpożytecznej dziury.
Okryła to miejsce gęsta masa wosczarek dla utrzymania potrzebnej temperatury, inne zeszły na dno i zaczęły starannie badać metalową płaszczyznę oraz sklejać ją z brzegami przeciętych komórek dawnych. Do uzyskanego tak oparcia woskowego zaczęły dorabiać komórki nowe, postępując z pracą systematycznie w prawo i lewo wokoło okrągłego obwodu. Nowe te komórki miały dno płaskie z konieczności, ale w miejscu, gdzie się zaczynać miało, widniały wyraźnie naszkicowane trzy linje, znaczące boki trójkąta, którym zaczynać się miała piramida, a kąty, pod któremi się rozchodziły, zachowały najściślejsze rozmiary i umieszczone były w miejscach dokładnie przeciwległych wgłębieniom, utworzonym przez komórki drugostronne.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/147
Wygląd
Ta strona została skorygowana.