Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nerał Gigult, jako brat Platerówny i t. p. Ale nic mię tak nie zastanowiło, jak ogłaszanie afiszem w jednym z mniejszych teatrów, że podczas antraktu, muzyka grać będzie „la Mazurka Dobruski“... Jak cię kocham, nie facecya, bo mam na to świadków, którzy to razem ze mną czytali.
O moim koncercie to ci tylko mogę donieść, iż został odłożony na 15 stycznia, z powodu śpiewaczki, której mi pan Véron, dyrektor opery, odmówił. Dziś jest w operze włoskiej koncert duży, w którym biorą udział: Malibran, Rubini, Lablache, Santini, Mme Raimbaux, Mme Schröder, Mme Casadory; przytem Herz gra i (czego najciekawszy jestem) Beriot, ten skrzypek, co pani Malibran w nim się kocha.
Ach, jakżebym chciał ciebie mieć przy sobie... nie uwierzysz, jak mi tu smutno, że nie mam komu się wyjęczyć. Wiesz, jak łatwo zabiorę znajomość, wiesz, jak lubię towarzystwo ludzkie, — więc też takich znajomości mam po uszy... ale z nikim, z nikim westchnąć nie mogę. Jestem zawsze, co się tyczy uczuć — w synkopach. Dlatego męczę się i nie uwierzysz, jak szukam jakiej pauzy, to jest samotności, żeby do mnie cały dzień nikt nie zajrzał, nikt nie zagadał. Do ciebie pisząc, nie cierpię kiedy mi się dzwonek ruszy i — właśnie jakieś coś