Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zabawną to było rzeczą — powiada Liszt — być świadkiem zafrasowania jego, gdy otrzymał pisemne zaproszenie na objad, którego nie mógł lub nie miał ochoty przyjąć; wolał w takim razie iść przez kilka albo kilkanaście ulic i sam się ustnie wytłumaczyć, aniżeli piśmienną dawać odpowiedź.
Wraz z listami, lubił od czasu do czasu posyłać siostrom i siostrzenicom w podarunku rozmaite cacka, tudzież inne przedmioty modne francuskiego przemysłu. Cieszył się naprzód jak dziecko, myślą sprawienia im niespodzianki. Ale i on także cenił każdy dowód pamięci i przywiązania swej familii. Dzień, w którym list z Warszawy odebrał, był dlań jakby świątecznym. Nie dzielił z nikim swojej radości, lecz w domowem zaciszu poświęcał go wspomnieniom i pamięci ukochanych osób. Wszelkie upominki z domu rodzicielskiego odebrane, starannie przechowywał; najdrobniejsza od swoich otrzymana pamiątka, była mu drogą, nikomu jej nie dawał i nie lubił, kiedy ją brano do ręki dla obejrzenia.
W stosunkach osobistych, Chopin wylany dla przyjaciół, gotów dla nich zawsze do każdej przysługi, względem obcych, zachowywał się dosyć zimno i odpornie. Jeżeli spostrzegł, iż ktoś dlatego tylko znajomość z nim zabiera,