Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co w tych dniach ze wsi przybyłego do stolicy. Zaledwie mogłem doczekać się tej chwili, od tak dawna upragnionej. Powierzchowność jego delikatna i marzycielska, zgodną jest zupełnie z jego muzyką. Na moje prośby, grał mi kilka swoich kompozycyi i teraz dopiero zrozumiałem ją i zupełnie pojmuję owo uwielbienie, jakiem go darzą zwłaszcza kobiety. Jego gra ad libitum, która u wielu jego naśladowców przechodzi w beztaktowość, u Chopina jest tylko jedną z więcej miłych oryginalności wykonania. Te dyletancko twarde modulacye, z któremi nie mogłem sobie nigdy dać rady, gdy jego rzeczy przegrywałem, nie raziły mię już więcej, bo on przesuwa się tylko po nich swojemi delikatnemi palcami. Jego piano jest tak subtelne, że niepotrzebuje żadnego silniejszego forte, aby wywołać odpowiednie kontrasty. Nieczujesz więc potrzeby słyszenia owych efektów orkiestrowych, jakich od fortepianistów wymaga szkoła niemiecka, ale przeciwnie, porywa cię on niby śpiewak nietroszczący się o akompaniament, a posłuszny jedynie własnemu uczuciu. Jednem słowem, jest on unikatem pomiędzy pianistami całego świata. Mówił mi, że ceni moją, muzykę i lubi ją; w każdym razie zna ją dokładnie. Grał mi Etiudy i niektóre wyjątki z Preludyów, najnowszego swego