Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wany, na oba pokoje, tudzież zielony, ciemny, nieszeroki szlak. Na przedpokój coś innego, ale porządnego. Jednakże, jeżeli jakie piękniejsze a modniejsze są papiery, które tobie się podobają i wiesz, żeby mi się także podobały, to weź. Wolę gładko, najskromniej i czyściuchno, jak ordynarne episiersko błyszczące. Dlatego kolor perłowy mi się podoba, bo ani krzyczy, ani ordynaryjno wygląda. Dziękuję ci za pokój dla służącego, gdyż bardzo potrzebny.
Teraz co się tyczy mebli: najdoskonalej zrobisz, jeżeli się tem sam zajmiesz. Nie śmiałem trudzić cię tym ambarasem; ale kiedyś taki poczciwiec, zabierz je i ustaw. Poproszę Grzymały, aby na przenosiny dał pieniędzy; zaraz mu o tem napiszę. Co do łóżka, i biórka, trzebaby je dać jakiemu stolarzowi do odnowienia. Papiery w takim razie wyjmiesz z biórka i zamkniesz gdzieindziej. Nie potrzebuję ci mówić, jak masz zrobić. Rządź, jak tylko ci się podoba i jak uznasz za potrzebne. Co zrobisz, wszystko dobrze będzie. Masz całe moje szerokie zaufanie: to jedno.
Teraz drugie.
Trzeba, żebyś do Wessla napisał, — wszakżeś o Preludya pisał? Donieś mu, że mam 6 nowych manuskryptów, za które chcę, żeby mi dał za każdy po 300 franków (ileż to uczyni