Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z nim się dobrze umów i niedawaj manuskryptów inaczéj, jak za gotówkę. Pleyelowi posyłam reconnaissance; dziwi mię, iż go koniecznie potrzebuje, jakby mnie i tobie niewierzył.
Mój Boże, ten Pleyel, co mówił, że mię Schlesinger źle płaci!... Za drogo mu się dziś zdaje 500 franków za manuskrypt na wszystkie kraje! Otóż wolę z prawdziwym żydem mieć do czynienia. A Probst łajdak co mi Mazurki 300 fr. płaci. Otóż Mazurki ostatnie, przyniosły mi skacząc 800 fr., czyli Probst 300, Schlesinger 400, a Wessel 100 fr. Wolę za bezcen po staremu dawać moje manuskrypta, jak tym d...... się kłaniać. Wolę jednego żyda być uniżonym, jak trzech. Więc do Schlesingera.... chyba żeś skończył z Pleyelem.
O ludzie, ludzie! — Ale i ta pani Migneron także dobra! Lecz fortuna kołem się toczy; jeszcze może doczekam, ze ta pani przyjdzie do ciebie po skórę, jeżeli jak powiadasz, na szewca kroisz. Proszę cię, ani Pleyelowi’, ani probstowi trzewików nie rób.

O Scherzu nie mów jeszcze z nikim; nie wiem kiedy go skończę, bom jeszcze słaby i pisać nie mogę[1].

  1. Troisième Scherzo Cis-moll. Op. 39, — ofiarowane Gutmanowi.