Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze przed wyjazdem z Paryża prosił, jak w saméj istocie było. Widzisz moje życie, dla Pleyela mógłbym ze Schlesingerem zrywać, ale dla Probsta nie mogę. Co mi do tego. iż Schlesinger każe Probstowi płacić drożej moje manuskrypta? Jeżeli Probst je płaci drogo Schlesingerowi. to ten za to mnie szwabi, płacąc mało. Probst nie ma zresztą zakładu w Paryżu. Za wszystkie moje rzeczy drukowane, Schlesinger natychmiast mi płacił, a Probst często kazał mi czekać na pieniądze. Jeżeli nie będzie chciał razem, to Balladę osobno, a Polonezy osobno mu dasz, lecz najdalej po upływie dwóch tygodni czasu. Gdyby się na to niechciał zgodzić, to dopiero udasz się do Probsta. Skoro jednak jest takim moim zwolennikiem, niechże przynajmniej nie płaci mniej od Pleyela. Więc mój list oddasz Pleyelowi przy najmniejszej trudności z jego strony okazanej.
Mój Boże! ten Pleyel taki mój adorator! Może myśli że nie wrócę żywy do Paryża? Wrócę i będę u niego z podziękowaniem jak i u Leona.
Dołączam ćwiartkę do Schlesingera, w której ci daję pełnomocnictwo do traktowania w tej sprawie.