Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po obiedzie, więc wcześnie idę do domu na kolacyę, po kolacyi spać. Kiedyż list pisać?
Oto masz obraz dnia, jaki schodzi jeden po drugim. Schodzi tak prędko, bo jestem tak długo, a jeszcze wszystkiego nie widziałem.
Chodzę ja wprawdzie po górach, któremi Reinertz otoczone; często zachwycony widokiem tutejszych dolin z niechęcią złażę, czasami na czworakach. Jest tu w bliskości góra ze skałami zwana Heu-scheuer, miejsce z którego widoki zachwycające, ale dla bardzo ostrego powietrza na samym wierzchołku, nie wszystkim dostępna. Ja właśnie jestem na nieszczęście jednym z tych pacyentów, którym tam chodzić nie wolno.
Lecz mniejsza o to, byłem już na górze zwanej Einsiedelei, bo tam mieszka pustelnik. Wchodzi się na nią po stu kilkudziesięciu schodach w prostej linii, nieledwie pionowo zrobionych do samego pustelnika, zkąd przepyszny widok na całe Reinertz. Wybieramy się na jakieś Hohe-meuse, ma to być także góra w prześlicznej okolicy; spodziewam się, że projekt ten przyjdzie do skutku.
Ale próżno nudzę cię temi opisami, z których mało o rzeczy wyobrażenia powziąść możesz, albowiem nie wszystko choć się pragnie