Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

warzystwo, dowcip tamże panujący i wyborna kolacya, zatrzymały nas bardzo długo, dopiero około północy wsiedliśmy do powozów i rozjechaliśmy się do domów.
Z wydatkami trzymam się jak mogę, każdy krajcar tak chowam, jak ów pierścień w Warszawie. Możecie go sprzedać jak będziecie chcieli; już i tak was dosyć kosztuję na moje nieszczęście[1].

Onegdaj z Kumelskim i Czapkiem który jest codziennym moim gościem i największe oznaki przyjaźni mi okazuje, do tego nawet stopnia, że się ofiarował dać pieniędzy na drogę gdybym potrzebował, byliśmy na Leopoldsbergu i na Kahlenbergu. Dzień był cudny. Piękniejszego spaceru, nigdy jeszcze nie miałem. Z Leopoldsbergu widać cały Wiedeń, Wagram, Aspern, Presburg, klasztor Neuburg, zamek gdzie Ryszard Lwie Serce siedział uwięziony, — i całą wyższą część Dunaju. Po śniadaniu udaliśmy się na Kahlenberg, gdzie król Sobieski miał obóz, (z niego posyłam Izabelli listek). Jest tam kościół dawniej kamedułów, w którym syna swego Jakóba przed uderzeniem na Turków, na rycerza passował

  1. Pierścień ten otrzymał Chopin za granie na eolimelodikonie w roku 1825. (Obaczyć Rozdział III).