Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

baczysz go u mnie w nowym sztambuchu jak wrócę na łono wasze, młody Hummel mi go rysuje), jest duży, zgrabny, o 5ciu oknach. Łóżko stoi naprzeciw okien, pantalion cudny po prawej, a kanapa po lewej stronie. Między oknami zwierciadło, na środku piękny, duży, mahoniowy, okrągły stół, posadzka polerowana. Cicho!... po objedzie pan nie przyjmuje... a zatem mogę się zupełnie przenieść myślą do was. Rano budzi mię nieznośnie głupi służący: wstaję, przynoszą mi kawę, gram i często zimne piją śniadanie. Potem około 9tej przychodzi metr niemieckiego języka; później najczęściej gram, poczem jak dotąd, rysował mię Hummel, a Nidecki mojego Koncertu się uczył. To wszystko w szlafroku do 12tej. Teraz dopiero przychodzi bardzo godny niemczyk Leibenfrost, pracujący w kryminale, i jeżeli czas piękny, idziemy na qlacis w koło miasta na spacer; poczem ja udaję się na objad, jeżeli jestem gdzie zaproszony, a jeżeli nie, idziemy razem do miejsca, gdzie cała tutejsza młodzież akademicka jada, to jest zur böhmischen Köchin. Po obiedzie pije się w najpiękniejszym Kaffehausie (taka tu moda) czarna kawa; poczem ja za wizytami, a o szarej godzinie wracam do domu, fryzuję się, chaussuję i na wieczór. Około 10tej, 11tej, czasem 12tej (później nigdy) wra-