Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wdziwą radość, który mię co chwila brał pod brodę i głaskał, żaden z Niemców niewiedział co robić. Tytus miał uciechę patrząc na nich. Ponieważ ja jeszcze nie mam ustalonéj reputacyi, więc dziwiono się i bano dziwić; nie wiedzieli czy kompozycya dobra, czy też im się tak tylko wydaje. Jeden z tutejszych znawców przybliżył się do mnie i chwalił nowość formy mówiąc, że mu się nic jeszcze w téj formie nie zdarzyło słyszeć. Nie wiem kto to był, ale ten mię może najlepiéj zrozumiał. Schnabel pełen największych grzeczności, ofiarował mi nawet powóz, aleśmy się po 9 tej, jak zaczęli tańcować, wynieśli do domu.
Kontent jestem żem staremu zrobił przyjemność.
Jakaś dama, któréj mię jako pierwszéj tutaj fortepianistce prezentował dyrektor po koncercie, bardzo mi dziękowała za przyjemną niespodziankę i żałowała, że się publicznie nie dam słyszeć. Referendarjus pocieszając się, śpiewał aryę Figara z Cyrulika, ale — nędznie.
O Elsnerze dużo wczoraj mówiono i chwalono jakieś jego Waryacye na orkiestrę z Echem; powiedziałem, że gdyby jego koronacyjną Mszę usłyszeli, dopieroby mogli powiedzieć co to za kompozytor. Straszne tu Niemcy,