Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Siedzę dotąd w Warszawie, a jak cię kocham, nic mię za granicę kraju nie ciągnie, możesz mi wierzyć, że w przyszłym miesiącu wyjadę, a wyjadę dla zadosyć uczynienia memu powołaniu i rozsądkowi, który musi być bardzo mały, kiedy niema dosyć siły na zmszczenie wszystkiego innego w mej głowie!
W tym tygodniu jeszcze mam cały Koncert F-moll z kwartetem probować, dlatego aby się z nim oswoić, porozumieć, bez czego Elsner powiada, próba z orkiestrą nie przyszłaby do razu do ładu. Trio probowałem w przeszłą niedzielę; nie wiem, może dlatego, żem go dawno nie słyszał, alem był dosyć kontent z siebie (szczęśliwy człowiek powiesz nieprawda?). Tylko mi jeden koncept przyszedł do głowy: żeby zamiast skrzypców użyć altówki, albowiem u skrzypców kwinta najwięcej rezonuje, a w mojem Triu najmniej się na niej gra. Altówka więc będzie mocniejszą przeciwko wiolonczelli, która jest we właściwej sobie sferze pisana. I to do druku gotowe. Tyle o mnie; teraz o drugich muzykantach.
Soliwa przeszłej soboty wypuścił na scenę pannę Wołków, która swoją naturalną gracyą, kokieteryą, ładną grą, a ładniejszemi jeszcze oczkami i ząbkami, wszystkie fotele i parter oczarowała. Tak byia piękną, jak żadna z na-