Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oklasków i okrzyków całej publiczności. Widzę, że ją mam za sobą, o innych artystach jeszcze nic nie wiem; nie powinni być nieprzyjaźni, bo wiedzą, że nie dla korzyści materyalnych grałem.
Pierwsze więc moje wystąpienie, o ile było niespodziane, o tyle szczęśliwe. Hube powiada, że człowiek nigdy zwyczajną drogą i podług ułożonego przez siebie planu, nie dojdzie do niczego, potrzeba coś losowi zostawić. Tak też na los szczęścia dałem się na koncert namówić. Jeżeli w gazetach mię tak wychłoszczą, że nie będę mógł się więcej światu pokazać, zdecydowałem się malować pokoje, bo pędzlem przez papierek najłatwiej ciągnąć, a zawsze się jest synkiem Apollina.

Ciekawym co na to wszystko powie pan Elsner; może mu się niepodoba żem grał? Ale tak mię odurzyli, żem się nie mógł wymówić. Zdaje mi się zresztą, iż nic złego nie zrobiłem. Nidecki wczoraj szczególniej, bardzo wiele okazywał mi przyjaźni [1]; przeglądał, poprawiał głosy orkiestrowe i szczerze się cieszył z oklasków.

  1. Nidecki Tomasz, jeden z najlepszych uczniów konserwatoryum warszawskiego, wysłany był 1822 r. kosztem rządu do Wiednia, dla dalszego w muzyce kształcenia.