Strona:Maurycy Jókai - Papuga.djvu/20

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 14 —

    chwili przypomniał sobie los Mazepy. Po przejściu pierwszego wrażenia, zdjął z siebie ciężki płaszcz i rzucił go na papugę, by ukryć ją przed wzrokiem Sebastjana.
    — Czyż to ładnie — rzekł Sebastjan, kładąc rękę na ramieniu hrabiego — tak odjeżdżać z domu szlachcica węgierskiego, bez pożegnania, po holendersku, i w dodatku okraść go?
    — Ja nic nie ukradłem — wyjąkał hrabia.
    Ale fatalna to rzecz, gdy przedmiot ukradziony sam może mówić. Papuga ostrym swoim dziobem zrobiwszy dziurę w płaszczu, wytknęła przez nią głowę i zaczęła krzyczeć: „Hultaju! Rabusiu!“
    Hrabia spostrzegłszy, że kłamstwo jego się wydało, zmienił ton i przemówił z godnością.
    — Więc dobrze. Jestem na pańskie rozkazy. Wiem, czego honor wymaga. Zwykłem za wszelką obrazę dawać satysfakcję. Co pan wybiera: szablę czy pistolety?
    — Oho! pojedynek? — odparł Sebastjan. — Ja ze złodziejami się nie pojedynkuję. Karam ich.
    — Protestuję przeciw wszelkiemu gwałtowi!
    — Nic to nie pomoże. Jestem na swoim gruncie i posiadam prawo życia i śmierci. Sam wydam wyrok. Nie myśl pan, by można było znakomitej damie ukraść skarb najdroższy i uniknąć kary. Powrócisz pan skarb, a za złodziejstwo pójdziesz na rok do więzienia. W razie oporu każę okuć w kajdany.
    Hrabia spostrzegł, że wpadł w pułapkę. Jeżeli przyzna się, w jaki sposób przyszedł do posiadania papugi, to będzie rozstrzelany; jeżeli zaś przyjmie na siebie winę kradzieży, to ten krwiożerczy dalmatyniec osadzi go w więzieniu swego zamku. Postanowił jednak nie zdradzić tajemnicy.
    Zawrócono karetę i ruszono w drogę z powro-