Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kalnej wszystkie członkinie stowarzyszenia dobroczynności były już zebrane w foyer teatralnem; dopuszczono tam również i niektóre osoby znajome z arystokracyi, wtajemniczone w zajmujący sekret dzisiejszego wieczoru. Mianowicie po odegraniu kilku numerów artysta miał otrzymać od deputacyi dam, tytułem podziękowania i hołdu, duży wieniec srebrny. Wspaniały ten dar wolno było właśnie przed koncertem oglądać osobom życzliwym artyście i stowarzyszeniu.
Między innemi były tam także obecne baronowa Anna, baronowa Aranka i Citera. Wślizgnęła się nawet i Manga, licząc na to, że jej nikt nie dostrzeże z po za portyer, gdzie się ukrywała przezornie. Cyganka stara miała na tyle sumienia, że nigdzie Citery nie puszczała samej, gotowa w każdej chwili bronić jej swoją obecnością.
Baronowa Anna otworzyła zebranie następującemi słowy:
— Szanowne panie! Mam zaszczyt oznajmić wam radosną nowinę, że sprzedaż biletów na dzisiejszy koncert, przechodząc najśmielsze nasze oczekiwania, w zupełności pokryła cały kosztorys gmachu ochronki dla ubogich sierot, który wznieść zamierzamy.
Istotnie, podobnie hojna ofiarność publiczna w innych krajach byłaby wypadkiem wprost nie do uwierzenia; u nas bywała podówczas na porządku dziennym.
Citera uradowana, nie mogła wytrzymać, ażeby nie wtrącić, korzystając z chwilowej ciszy;
— A wszystko to zapracował mój mąż smyczkiem na skrzypcach!
— Rzeczywiście w dziele tem on największą położył zasługę.