Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szność zupełną. Ale w takim razie — wykwalifikujże się gruntownie w którejkolwiek gałęzi wiedzy. Nie skończyłeś uniwersytetu, nie posiadasz dyplomu. Jesteś jeszcze tak młody, że śmiało powtórnie wstąpić możesz — np. na wydział prawny; doktoryzuj się, poskładaj egzamina. Tytuł „doktora” przynosi chlubę. Nie sympatyzujesz z nami, czujesz się tu obcym — opuść nasz mały, ciasny kraik, zamieszkaj w Wiedniu. Ręczę, że ze swoją pracowitością, ze swojemi zdolnościami, prędko zdobyłbyś stanowisko, dochody, nawet sławę. Moja kasa stałaby otworem na twoje usługi, dopókibyś tylko chciał z niej korzystać. Jeżeli nie masz ochoty być prawnikiem, obierz sobie jakikolwiek inny zawód, odpowiedni swoim upodobaniom, bądź lekarzem, geometrą, budowniczym… A wreszcie bądź sobie lichwiarzem, jeżeli do tego masz skłonność, ale przestań być naszym prześladowcą!
Zoltanowi zdawało się, że wzruszenie, jakiemu on sam ulegał, byłoby zdolnem rozgrzać i kamienie: ale to już tak jest sądzonem w naturze, iż stworzenia z gatunku amfibiów — czy się łaszą, czy się złoszczą — zawsze jednakowo zimną mają krew. (Może jest to także właściwością czarnej krwi?)
Szymon stał przed lustrem, troskliwie gładząc faworyty.
Potem przypomniał sobie nagle, że zegarka jeszcze nie nakręcił. Dopiero tę czynność załatwiwszy, uznał, że pora odpowiedzieć bratu.
— Doprawdy, kochany Zoltanie, sam nie wiem, co mam więcej podziwiać: twoją wspaniałomyślność, czy też lekkomyślność? Bo zaprawdę, znając cię, gotów nawet jestem wierzyć, że gdybym cię tylko chciał wziąć za słowo, dotrzymałbyś rzeczywiście wszystkiego, o czem tak swobodnie, bez żadnego zasta-