Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ ja dosyć wyraźnie mówiłem. Wierzaj mi pani, że ja sam o siebie się boję, czy zdołam odpowiedzieć wysokim wymaganiom krytyki zagranicznej, pomimo, że przez długie lata gruntownie studyowałem muzykę; tobie zaś, na twoje projekty, szczerą, dałem radę, żebyś, jeżeli chcesz swoim głosem Europę czarować i po całym świecie zbierać oklaski, to przedtem, przynajmniej na rok jeden pojedź do Wiednia i szczerze popracuj nad swoim talentem pod kierunkiem któregokolwiek z pierwszorzędnych profesorów śpiewu.
— Et, pleciesz trzy po trzy. Wszyscy powiadają, że Alboni me śpiewała lepiej odemme. Główna rzecz, zewnętrzne warunki, jakie posiadam: sam dźwięk mojego głosu, gdziebądź pokazałabym się, jak świat okrągły, zapewniłby mi zwycięztwo!
— Skoro takie jest pani przekonanie, to możesz pani jechać do Petersburga.
— Możesz — pani — jechać — do Petersburga!… — powtórzyła Aranka powoli, każdy wyraz zosobna akcentując, chcąc naśladować poważną, głęboką intonacyę głosu Paola. Ze mogę jechać, gdzie mi się podoba, o tem wiem i bez rady pierwszego lepszego. O czem innem mówiliśmy wówczas!
— Tylko pani mówiłaś, ja słuchałem milcząc.
— Milczałeś, ale z ust twoich me wyszło ani jedno słowo odmowy, lub przeczenia. Mówiliśmy o wspólnej sławie, o wzajemnie podzielanych laurach, o współzawodnictwie w dziedzinach sztuki, która nasze imiona razem łączyć będzie… I o tem, że dusze nasze połączą pęta najsilniejsze i najwznioślejsze ze wszystkich, jakie istnieją na świecie, pęta splecionych z sobą wspólnych laurów zwycięzkich!… A ty oto, po tem wszystkiem naraz odjeżdżasz!
— Ja to tylko czynię, o czem właśnie mówiliśmy. Przyjąłem stawiane mi propozycye, i oto