Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
BIAŁA DAMA POLSKI[1]

Noc. Ludzie padli na senne łoże
Za pozwoleniem wielkiego cara —
Nie śpi jedynie grobowa mara
I gubernator usnąć nie może.
Niejeden czuwa, a śpi w połowie
Patrjota polski, śniąc w tej godzinie —
O czem? O pięknej, wolnej krainie…
Ach, gubernator niech się nie dowie!
Ciszą się nocna rozszemrza pora —
I słychać jeno szyldwachów kroki,
Co się zatrzymać nie śmią — choć mroki —
Pod oknem izby gubernatora.
Z gubernatora sal się rozlega
Jakaś szalona dysząca mowa:
We mgle się nocnej echo jej snowa —
Aż strachem serce każde zażega.


  1. Rzecz niniejsza osnuta jest na legendzie, mało znanej u nas, a którą Jokai zaczerpnął rzekomo z opowiadań emigrantów albo sam skomponował. Pisane w 1863 r.