Strona:Matka cyranka.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się głębokie ślady kół wozu. Były to jakby kanały o wysokich brzegach. Śpiesząc za matką, biedne kaczęta wpadły na sam dół kołowych rowków. Za słabe i za małe były, aby mogły same stamtąd się wydostać, a matka nie wiedziała jak im pomóc.
Toż to trafiło się im prawdziwe nieszczęście! Małe piszczały żałośnie, a matka biegała koło nich, starając się zachęcić je do nowych prób. — Nadaremnie! I gdy tak biedna kaczka usiłowała wybrnąć ze straszliwego położenia, zjawił się w pobliżu ku wielkiej jej trwodze największy wróg kaczek — człowiek.
Matka-cyranka padła jak nieżywa u jego stóp — nie żeby go błagać o litość, ale żeby, udając ranioną, zwrócić na siebie jego uwagę a odwrócić ją od dzieci.
Ale człowiek ten znał kaczy podstęp i nie dał się zwieść. Zostawił więc starą leżącą, a sam udał się za piskiem małych i znalazł je wszystkie w zdradnym dołku. Przerażone pisklęta starały się ukryć, ale napróżno; wyraźnie widać było dziewięć żółtych puszków! Człowiek pochylił się i włożył piszczące przeraźliwie maleństwa do kapelusza. Widząc to, cyranka rzuciła się jeszcze raz do nóg wielkiemu człowiekowi, tym razem jednak jakby chciała błagać go o litość.