Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/69

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I widziałem, jak potém u szczytu
    Rozmarzone i jeszcze półsenne
    Całowało cię słońce promienne,
    Wychylone ku tobie z błękitu,
    I bezkarnie.... ach, całą swą siłą
    Pocałunkiem w twe usta się wpiło!


    ∗                ∗

    Więc o słońce zazdrosny w błękicie,
    Że go zgasić nie mogłem w téj chwili,
    Gdyście usta ze sobą spoili —
    Obudziłem się ze snu o świcie....
    Lecz wciąż myśląc o szczęsnym rywalu,
    Patrzéć w niebo nie mogę — bez żalu!...