Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi, że tylko raz na tydzień, w sobotę, wolno pensyonarkom pisywać listy.
Szkoda! — pomyślałam. — A gdy się co ciekawego zdarzy we środę, lub we wtorek, to mam pamiętać aż do soboty! — jeszcze zapomnę i Maciej może się nie dowiedzieć!...
Pomyślałam więc sobie: Tak być nie może: do soboty każdego tygodnia nie wytrzymam. Muszę jakoś sobie poradzić...
I poradziłam.
Wzięłam obszerny, czysty zeszyt, nazwałam go moim dzienniczkiem i w nim każdy dzień, w którym przytrafiło się coś ciekawego, opisuję.
Naturalnie, że nikomu o tem nie mówiłam. Mój dzienniczku drogi, do czasu zachowujmy się w wielkiej, wielkiej tajemnicy.
O, nigdy nie zapomnę owego pierwszego dnia na pensyi!
Przychodzimy z babcią, dzwonimy; otwiera lokaj i prosi nas do salonu. Wchodzi jakaś niemłoda pani, rozmawia z babcią, nie wiem o czem, posłyszałam tylko ostatnie wyrazy: „Szkoda, że się pani spóźniła z wnuczką; bo się lekcye już od tygodnia rozpoczęły“.