Strona:Marya Weryho-Las.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I obie dziewczynki zabrały się do swego śniadania. Żal przejął Jadzię, gdy patrzała na towarzyszkę, wzięła połowę swojej bułeczki i dała Stefci.
— Moja Stefciu, weź odemnie ten kawałek, spróbuj jak to smakuje.
Stefcia z początku nie chciała, ale w końcu uległa usilnym prośbom Jadzi.
Nazajutrz powtórzyło się to samo, Jadzia połowę swego śniadania oddawała codzienie koleżance, a chociaż sama często czuła nieco głodu, wolała jednak trochę pocierpieć, byle podzielić się z towarzyszką.
W czasie śniadania opowiadały sobie dziewczynki o domu, o rodzicach. Wtedy dopiero poznała Jadzia, jak biedną jest jej towarzyszka.
— To ty nigdy nie miałaś ani zabawek, ani pieniędzy? — pytała Jadzia.
— O, nie, zkądżebym je miała! Przecie zarabiać nie umiem, a tatuś mój ma bardzo mało pieniędzy, nawet na książki mię nie stać.
Jadzia chwilkę się namyśliła.
— Wiesz, a ja to miewam czasem swoje pieniądze. Wujek mi daje na ciastka, ciocia na obrazki. Mama pozwala mi robić z niemi co zechcę.
Od tego czasu Jadzia wciąż myślała o Stefci, myślała, jak jej dopomódz. Wróciwszy do domu, policzyła swoje drobne pieniądze i przekona-