Strona:Martwe dusze.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widział, ciągle mu coś stawało na przeszkodzie; to Nozdrew, to bale, to damy, to miejskie plotki, to nakoniec tysiące tych drobnostek, które zdają się być drobnostkami tylko wtedy, gdy są zawarte w książce, a jednak są bardzo ważnemi zdarzeniami, gdy je w potoczném życiu napotykamy. Ale obecnie wszystko musi ustąpić i seryo weźmiemy się do dzieła.
Ciemne i skromne było pochodzenie naszego bohatera. Rodzice jego byli szlachtą, nie wiadomo jednak czy rodową, czy téż dosłużyli się szlachectwa. Matkę utracił przychodząc na świat, a ojciec, starzec chodzący zawsze w pantoflach i wytartym szlafroku podszytym zającami, odwiózł go w ósmym roku życia do miasta, do swojéj krewnéj, aby tam chodził do szkół. Przy wyjeździe ojciec dał synowi na wydatki i łakocie 25 groszy i rzekł: „Pamiętajże Pawełku, ucz się, nie szaléj i nie łobuzuj się, szczególniéj dogadzaj nauczycielom i zwierzchnikom. Jak będziesz ich słuchał, to chociaż w nauce nie będziesz pierwszym, jednak wyprzedzisz innych. Z towarzyszami się nie wdawaj, oni cię nic dobrego nie nauczą, a jeżeli już musisz z nimi przestawać, to wybieraj bogatszych, żeby mogli ci się przydać przy zdarzeniu. Nie częstuj nigdy nikogo, a zachowuj się raczéj tak, żeby ciebie częstowano;