Strona:Martwe dusze.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasz się ożywiał, ale.... Tu chociaż z wielką niechęcią trzeba zwrócić uwagę, że ludzie stołeczni i zajmujący ważne stanowiska są trochę za ciężcy w rozmowach z damami, za to dzielnie się w tém popisują panowie porucznicy, a nigdy wyżéj jak kapitanowie. Jak oni to robią, Pan Bóg ich raczy wiedzieć; zdaje się, że nic tak mądrego nie mówią, a panny aż się trzęsą od śmiechu na swoich krzesełkach; radzca stanu niech Bóg wie co opowie: albo zacznie mówić o obszarze rosyjskiego cesarstwa, albo téż powie komplement, który koniecznie wymyślony jest nie bez dowcipu, albo téż powie co śmiesznego, to zawsze sam o wiele więcéj się śmieje, jak ta, która go słucha. — Zauważyliśmy to teraz dla tego, żeby czytelnik się nie dziwił, że blondynka ziewała podczas opowiadania naszego bohatera. Bohater nasz jednak tego nie spostrzegł — i opowiadał daléj mnóstwo historyjek i anegdot, które nie raz już dawniéj powtarzał w różnych miejscach, znajdując się w podobném położeniu.
Postępowanie Cziczikowa bardzo się nie podobało wszystkim wogóle damom. Jedna z nich naumyślnie przeszła obok niego, aby dać mu to poznać; w téj saméj chwili dał się słyszeć z tyłu głos damski z dosyć ostrą i zjadliwą uwagą. Może nie słyszał, ale jeśli słyszał a udawał, że nie słyszy, to wielki błąd popełnił, bo opinią dam trzeba