Strona:Martwe dusze.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysoko cenić; tego to on właśnie późniéj żałował, ale już było poniewczasie.
Nieukontentowanie we wielu względach sprawiedliwe pokazało się na licznych twarzach, jakby nieważne było w towarzystwie położenie Cziczikowa, chociaż był milionerem, chociaż w twarzy jego odbijała marsowatość i coś wojennego, — ale jest rzecz, któréj damy nie przebaczą nikomu, chociażby on nie wiem kim był, i wtedy powiedz sobie: zginąłem! Są zdarzenia, w których kobieta, tak słaba charakterem w porównaniu z mężczyzną, staje się naraz nieugiętą, twardą, nietylko twardszą od mężczyzny, ale od wszystkiego, co jest na świecie. Pogarda, okazana przez Cziczikowa, chochciaż nie uczyniona z rozmysłu, przyspieszyła zgodę pomiędzy damami, tak bliską zerwania z powodu zajęcia przez jednę z nich krzesełka przy drzwiach. W kilku słowach, bez znaczenia przez niego powiedzianych, upatrywały gorzką ironią. — Na domiar nieszczęścia, któryś z młodych urzędników napisał satyryczne wiersze na tańcujących — bez czego, jak wiadomo, rzadko się może obejść w gubernialnych miastach. Te wiersze przypisywano Cziczikowowi. Niechęć rosła i damy w rozmaitych kątach zaczęły o nim niepochlebnie mówić, a biedna pensyonarka została osądzoną i wyrok jéj nawet był już podpisany.