Strona:Martwe dusze.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to, dziesięć! Dajcie chociaż pięćdziesiąt.
Cziczików chciał się wymówić, że nie ma pieniędzy z sobą, ale Sobakiewicz tak twierdząco utrzymywał, że pieniądze ma, że musiał wyjąć jeszcze piętnaście rubli i rzekł:
— Niech i tak będzie, oto jeszcze piętnaście rubli, razem będzie dwadzieścia pięć. Proszę tylko o rewersik.
— Po cóż wam rewersik?
— Już taki, widzicie, jest zwyczaj. Człowiek nie pewny godziny...... Wszystko się może zdarzyć.
— Dobrze, dajcie tu pieniądze.
— Po co wam pieniądze? one są, oto, u mnie w ręku, jak tylko rewers napiszecie, to zaraz je weźmiecie.
— Jak ja mam pisać rewers? Trzeba przedtém widzieć pieniądze.
Cziczikow wypuścił z rąk papierki, a Sobakiewicz zbliżywszy się do stołu przycisnął je palcem lewéj ręki, a prawą pisał na karteczce, jako zadatek, dwadzieścia pięć rubli za sprzedane dusze w całości odebrał. Napisawszy rewers, jeszcze raz przejrzał papierki.
— Jakiś stary ten papierek! rzekł przyglądając się jednemu z nich przy świetle; — troszeczkę