Strona:Martwe dusze.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby się nim zajmowano, że dużo już w swojém życiu doświadczył, że podczas służby wiele ucierpiał za prawdę, że miał silnych nieprzyjaciół, którzy na życie jego nawet nastawali, że teraz pragnie wypoczynku, i że szuka miejsca, aby w niem spokojnie osiąść, a przyjechawszy do tego miasta uważał sobie za obowiązek złożyć uszanowanie jego najdostojniejszym mieszkańcom. Ot i wszystko, czego się dowiedzieli o tym nowym przybyszu, który nie omieszkał ukazać się na wieczorku u gubernatora. Przygotowanie do tego wieczorku zajęło mu więcéj niż dwie godziny. Przespawszy się krótko po obiedzie, kazał sobie podać wszystko, co potrzeba do umywania, nadzwyczaj długo tarł sobie oba policzki mydłem, podpierając je z wewnątrz językiem, potém wziąwszy z rąk hotelowego sługi ręcznik, wytarł nim na wszystkie strony swoją pełną twarz, zacząwszy od uszów i odchrząknął silnie dwa razy w samą twarz służącego; następnie włożył przed lustrem półkoszulek, wyrwał wystające z nosa dwa włosy i w końcu włożył frak koloru borówkowego w centki. Tak wystroiwszy się, pojechał swoim własnym ekwipażem, nieskończenie szerokiemi ulicami, ledwie gdzie niegdzie oświeconemi bladem światłem z okien. Z resztą pałac gubernatorski był oświecony, jakby na bal jaki, dwóch żandarmów stało przed gankiem, karety z latar-