Strona:Martwe dusze.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaciół, który przed nim ukończył szkoły, i już miał miejsce w Petersburgu:
„Dobrze się rozumiemy, zbratały nas głupstwa ludzkie, razem wyśmiewaliśmy je i razem obmyślaliśmy plan naszego nowego życia. Ty znasz mieszkańców Nieżyna. Oni skazili swoją nikczemną pychą wysokie powołanie człowieka. I ja muszę pełzać między temi istotami.“ Sądząc z tego urywku, widać, jaką Gogol silną miał skłonność do marzycielstwa i do optymizmu, ubranego w kształty mistycznéj wiary w przeznaczenie. Jeszcze lepiéj nas o tém przekonywa list pisany do matki wtedy, gdy ona mu oznajmiła o śmierci ojca: „Pod wieczór doznawałem tylko lekkiéj tęsknoty zmieszanéj z uczuciami czci dla Najwyższego. Błogosławię cię święta wiaro! w tobie tylko znajduję prawdziwą pociechę i uśmierzenie w moich cierpieniach.“
Żeby w szesnastym roku życia tak pisać na wieść o śmierci ojca, trzeba mieć silne podstawy niezachwianéj wiary.
Gogol, kiedy zasiadał jeszcze na szkolnéj ławie, wywierał jak wszystkie podobne jemu natury, na towarzyszów i znajomych bardzo rozmaite wrażenia. „Widzę, pisze on do swojéj matki przed samém ukończeniem szkół, że jestem zagadką dla tych, co mnie otaczają. U was w