Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nierskiego, mimo że nie nadarzyła im się sposobność wykazania go. Tutaj zajmują należne im miejsce, i Aleksander, Cezar i Napoleon muszą im ustępować. Największym genjuszem wojennym naszego świata okazał się pewien kamieniarz z jakiejś wioski wpobliżu Bostonu (umarł w czasie Rewolucji); nazywał się Johns. Ludzie tłumami za nim chodzą. Teraz, widzicie, każdy rozumie, że gdyby Johnsowi nadarzyła się okazja, dałby światu takiego generała, wobec którego inni okazaliby się dziećmi. Ale taka okazja nie nadarzyła mu się; kilka razy próbował zapisać się do wojska, ale sierżant werbunkowy nie chciał go przyjąć: nie miał wielkich palców u rąk, i brak mu było przednich zębów. Tak czy inaczej teraz każdy widzi, czem onby został, gdyby warunki ułożyły się inaczej; dlatego też ludzie chodzą za nim miljonowym tłumem. Do jego sztabu należy i Cezar, i Napoleon, i Aleksander, i cała masa innych niemniej sławnych generałów, ale w jego obecności nikt na nich nawet uwagi nie zwraca. Aha! Oto nowa salwa honorowa. Nowonawróconego wypuszczono z kwarantanny.
Ubraliśmy się. Potem wyraziliśmy życzenie i natychmiast znaleźliśmy się na miejscu przyjęcia. Staliśmy na brzegu niezmierzonego oceanu przestworzy, wpatrując się w nie, i wkrótce ujrzeliśmy Amfiteatr — szeregi tronów, wznoszących się ku zenitowi. Po obu ich stronach były siedzenia dla zwykłej publiczności. Siedzenia te ciągnęły się na miljony mil odległości; szeregom ich końca nie było widać. Były puste i wyglądały ponuro jak