Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na możność dania drapaka. A powiedzcie, Sandy, kto ma wyższą rangę — prorok czy patrjarcha?
— O, naturalnie, że prorocy są wyżej postawieni. Najmłodszy, świeżo upieczony prorok wyżej stoi od najstarszego patrjarchy. Tak, sir, sam Adam musi ustępować z drogi Szekspirowi.
— Ale czyż Szekspir był prorokiem?
— A naturalnie; podobnie jak Homer i mnóstwo innych. Ale Szekspir i inni muszą oddać pierwszeństwo prostemu krawcowi z Tenessey, Billingsowi, i pewnemu konowałowi z Afganistanu, nazwiskiem Sacca. Jeremjasz, Billings i Budda są sobie równi; zaraz po nich następują tłumy mieszkańców planet nie naszego systemu; po nich idą ze dwa tuziny z Jowisza i innych światów; następnie Daniel, Sacca i Konfucjusz, dalej cała kupa z innych systemów astronomicznych, potem Mahomet, Ezechjel, Zoroaster i pewien szlifierz ze starożytnego Egiptu. Potem tłumy innych, a po nich na samym końcu Szekspir, Homer i pewien szewc, Francuz, Marre.
— Czy naprawdę zaliczono tu Mahometa i innych pogan?
— Tak, oni wszyscy mieli swe posłannictwa i wszyscy otrzymują nagrody. Człowiek, który nie otrzymał nagrody na ziemi, nie ma powodu się niepokoić; na pewno otrzyma ją w niebie.
— Ale dlaczego to Szekspir znalazł się jakgdyby na wylocie w towarzystwie jakichś szewców, konowałów, szlifierzy, o których nikt nigdy nawet nie słyszał?
— W tem się przejawia sprawiedliwość niebieska — na ziemi nie dano im nagrody według zasług; tu oddają im to, co im się należy. Ten