Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

towej nie jeść, nie pić, tylko wołać „hosanna” i machać pochodniami. Nowoprzybyły czuje się w siódmem niebie z powodu takiego przyjęcia, młodzież jest zachwycona tem, że mogła robić owacje, cała ceremonja nie przynosi, nikomu ani na jotę szkody, nie kosztuje ani grosza i prócz tego wszystkiego podtrzymuje reputację raju jako miejsca, które rzekomo obdarza szczęściem i zadowoleniem każdego nowoprzybyłego.
— Dobrze. Przyjdę na to popatrzeć.
— Miejcie na uwadze, że wymagany jest kostjum galowy. Konieczne są skrzydła i reszta.
— To jest?
— No, aureola, harfa, gałązka palmowa i t. p.
— Wstyd mi bardzo, ale fakt pozostaje faktem: wyrzuciłem to wszystko tego samego dnia, kiedy się pożegnałem z chórem. Zatrzymałem tylko to, co mam na sobie, i skrzydła.
— To głupstwo. Przekonacie się, że podniesiono to wszystko i wzięto na przechowanie.
— Zrobię to, Sandy. Ale co wyście takiego mówili o rzeczach, których jeżeli ktoś zapragnie, będzie musiał ulec rozczarowaniu!
— O, tutaj jest masa takich rzeczy, które niejeden rad by posiadać, ale nigdy ich nie dostanie. Oto przykład: na ziemi w Brooclynie jest pewien kaznodzieja, Talmadge, który gotuje sobie poważne rozczarowanie. W swoich kazaniach bez ustanku powtarza, że dostawszy się do raju, pójdzie przedewszystkiem uściskać Abrahama, Izaaka i Jakóba i będzie całować ich i płakać wraz z nimi. Na ziemi są miljony ludzi, którzy przysięgają sobie postąpić kubek w kubek tak samo. Każdziutki boży dzień zjawia się tu dobrych sześćdziesiąt ty-