Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

galery! Pomyślcie tylko o nudzie, jaka musi panować w towarzystwie ludzi, którzy wszyscy co do jednego są w tym samym wieku, posiadają te same poglądy, przyzwyczajenia, upodobania i uczucia! Obliczcie tylko, o ile wówczas raj będzie ustępował grzesznej ziemi z jej różnorodnością typów, twarzy, wieku i ożywionem drganiem miljona interesów, wynikających z zetknięcia się ludzi z ludźmi.
— Słuchajcieno — powiedziałem — czy wiecie, co robicie?
— Cóż takiego robię?
— Malujecie raj z jednej strony bardzo pochlebnie dla niego, ale z drugiej — kiepsko mu się przysługujecie.
— Co chcecie przez to powiedzieć?
— Widzicie, przypuśćmy, że matka zgubiła dziecko i...
— Pss! — przerwał mi. — Popatrzcie!
Pokazał mi kobietę. Była w średnim wieku i miała siwe włosy. Szła wolno, z głową spuszczoną wdół; skrzydła zwisały jej bezwładnie i były potargane; wyglądała na bardzo zmęczoną i płakała, biedna! Przeszła obok nas z głową, opuszczoną na piersi, z twarzą, zalaną łzami, i nie zauważyła nas. Sandy powiedział głosem cichym i pełnym żalu:
— Ona szuka swego dziecka! Nie, zdaje się, że już je znalazła. Boże, jakże się zmieniła! Ale odrazu ją poznałem, pomimo że widziałem ją dwadzieścia siedem lat temu. Była zupełnie młodą matką — miała lat dwadzieścia dwa — cztery, była piękną kobietą w kwiecie wieku. I całe serce, całą duszę oddała dziecku, małej, dwuletniej