Strona:Marja Pawlikowska - Paryż.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NOC



Z za czarnego żagla firanki, świecą uporczywe latarnie...
Samotność moja nie może być większa.
Nie może być wspaniałej i straszniej i marniej,
i bardziej obco,
nawet tam, gdzie nas ręce wieczności
w nieskończone blade pasma potną,
nawet tam, gdzie komety tęskniące, jak lecące srebrne lampy kopcą,
gdzie każdy idzie drogą samotną,
gdzie zapach mchów zroszonych i fiołków
słodkiem tchniem nocy nie upiększa,
gdzie niema śmiechu, pocałunku, róży — — —
gdzie nikt nikogo do serca nie przygarnia — — —
O, o, o,
by się wprawić do dalekiej podróży,
trzeba takiej nocy jak ta noc,
ta noc czarna,
którą ja dzisiaj przeżywam......




46