Strona:Marja Pawlikowska - Paryż.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
11

Jakiś wyblakły wodnik paryskich trotuarów,
ściga mnie rybiem okiem zalanem słodyczą,
podczas gdy piękny hiszpan, krokiem pełnym czaru
przechodzi raz na zawsze.
Autobusy ryczą.


12

Z falujących bulwarów patrzą oczy lśniące.
Czy chcesz wpaść sepji w ręce?
Zbratać się z polipem?
Jeśli nie, to uciekaj po francuskiej łące
do domu, pod szeroką, pod szumiącą lipę...