Przejdź do zawartości

Strona:Marja Jasnorzewska - Śpiąca załoga.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cień latarni, posąg na przecznicy,
Prostytutki upiór bladolicy,
Niech nas w ciężkim nie urodzi grzechu!

Najpierw dary zgromadźcie bogate,
Piękność, zdrowie, rozum i dostatek,
Potem słońcem ogrzejcie sypialnię,

Potem progi zamiećcie na czysto,
Zanim bytu wielką rzeczywistość
Zaprosicie — już nieodwołalnie.

Kiedy życie poczujemy bliskiem,
Drżąc czekamy, więzieni łożyskiem,
Czy nam piekło czy niebo się ziści?

Monstrualne pochyliwszy czoło,
Wzdęte myślą ciężką, niewesołą,
Jak ślimaki zwijamy się, cisi.

Patrząc na bok oczami bez powiek,
Przeczuwamy, co świat nam opowie,
Gdy z czułego wyjdziemy ukrycia?

Chcemy prawa dla nieurodzonych!
Od suteryn po zamki i trony,
Niech nas broni przeciw grozie życia!