Przejdź do zawartości

Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi złego nic zarzucić nie może, nikogo nie zabiłem, nikogo słowem i uczynkiem nie skrzywdziłem, ale ja też żem nie jest bez przewin, uczciwie wam to mówię, ludzie, tak jak ta kobieta biedna... Innego Boga nie ma, prócz tego, co go w duszy swojej sam znajdziesz... a ja wam mówię i ja jemu mówię, jak tu stoję, ja nikomu złego niczego nie zrobiłem, z nikogo dla siebie korzyści nie mam, ale ja żem bez winy też nie jest, ja żem skradł... ale w imię Tego, który jest w niebiesiech. Wcale żem znikąd nie kupił tego dzwonu, co wam co dzień dzwoni, ja żem go ukradł, ale na Bożą chwałę żem go ukradł i Pan w niebiesiech wybaczy mi to, bo w Jego imię i za Jego błogosławieństwem tom zrobił... I ja, choć żem ukradł, spokojny się czuję, bo wiem, że wybaczone mi będzie... A wybaczyć może mi tylko ten Pan, w imię którego to uczyniłem... inny mi tego nie wybaczy, wy mi tego też wybaczyć nie możecie... Przez to mówię, nienawidzę tego człowieka, przez to mówię, wyścigać go trza, bo niepokój i zamęt siać przyszedł... Ja raz jeden w życiu skradłem, ten człowiek nie ma prawa tego mi wymawiać, tego ja jemu nie daruję, ja mu nie pozwolę, żeby on kiedy mógł mi to wymawiać... Bo czy ludzkie życie — krzyknął, biorąc w garść pierza i rzucając je w powietrze; na chwilę przysłonił go biały obłok (Charzyna patrzyła z boleścią, chciała powiedzieć coś, nie śmiała) — jest czymś takim marnym tylko, co każdy w rękę wziąć może i na wszystkie strony świata rozrzucić? Nie, mówię wam, nie oddawajcie swoich dusz w ręce ludzi, co igrać z wami będą jak ze ślepymi kociętami i oddadzą was na łaskę żywiołów i niepewności... To ja mówię wam: wyścigać go, na taczkach za wieś wywieźć, razem z jego kumplami i trąbami do rowu zrzucić, kłonicami przegnać, póki czas. Póki jeszcze czas!