Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wytrzymać, a jak tak patrzyła, to przynajmniej jej się nie nudziło, zawsze zobaczyła kogoś albo jaką suknię której z dziewuch, korale nowe. Jak się tak rozglądała, ujrzała, że od strony chłopaków ktoś na nią patrzy. Odwróciła się szybko, zawstydzona, nie chciała patrzeć w tamtą stronę, ale czuła, że on ciągle jeszcze patrzy i nawet wiedziała, gdzie patrzy, na plecy, czuła to przez bluzkę. Nie wytrzymała, obejrzała się jeszcze, znalazła oczy wielkie, mokre: i on te oczy położył na jej oczy, patrzyła w nie i już nie umiała nie patrzeć, przejmowało ją to całą, ze wstydu, że tak patrzy, i jeszcze nie wiadać czemu. Nie mogła i nie mogła odjąć swoich oczu, kiedy już spojrzała w tamte oczy, a oczy były duże, ogromne i mokre, i za nimi, gdzieś z tyłu, jakby coś przemieniało się ustawicznie. Potem on opuścił te swoje oczy i ona mogła odwrócić głowę, pomyśleć, kto to jest, zaraz też i wiedziała, kto to jest, Pawluś Miernotów, mówili o nim, że przygłupi, ale nikt na pewno nie wiedział, więcej zawsze ludzie stworzą, tak bywa.
Zaczęła się procesja, ludzie zaczęli wychodzić, ksiądz na przedzie pod baldachimem, tłok się zrobił przy drzwiach i nie widziała go już nigdzie. Potem dopiero, jak procesja ze śpiewem obchodziła cztery ołtarze, bardzo ładnie wystrojone, i kiedy ona tak szła i śpiewała, znów poczuła, jak na plecach kładzie się mocne słońce. Obejrzała się, a on położył oczy na jej oczy, mocno, że musiała aż stanąć, i ludzie zaczęli ją popychać ze wszystkich stron. Aż zdjął jej oczy ze swoich oczu.
Kołowało jej się w oczach od tego patrzenia, tak jak patrzyłaby na zaćmienie słońca nie przez zakopconą szybkę, wtedy też, gdy się przestanie patrzeć, dziwny blask trwa jeszcze pod powiekami. Aż się tego przestraszyła, szeroko otwarła powieki i pa-