Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziękuję ślicznie!... gdybyśmy ciągle, w każdej chwili o to pytać mieli, ładniebyśmy wyglądali.
Cóż to, życie ma być entreprise des pompes funèbres, czy co takiego?...
Bodaj tego starego dziwaka!... co on mi narobił swoją rozmową.
Ja teraz, gdy spojrzę na najświeższą i najzdrowszą twarzyczkę, choćby dziecka, zaraz mi się wyobraża ona w odbiciu moich rozmyślań, blada, z zapadniętymi policzkami, z zamkniętemi oczyma, z tą obojętną martwotą w rysach, w których zdaje mi się czytam ów straszny wyraz: Finis.
Może dlatego i ten biedny Józio Szlarkiewicz wydał mi się dzisiaj jakiś mizerniejszy jeszcze, niż wczoraj.