Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chory, możesz się zaziębić, mój Józiku!...
Przecież to ponad miłość macierzyńską niema nic szczytniejszego w sercu kobiecem!...
W owej chwili było mi tak, jakby mi dusza pobiegła aż tam, do tej białej chałupki w ogrodzie, gdzie moja matka o tej porze siedzi zapewne przy oknie i na drutach pończoszkę robi, i uśmiecha się sama do siebie, myśląc o mnie; od czasu do czasu rzuci okiem na kalendarz, wiszący na ścianie, i westchnie, że do Wielkanocy jeszcze daleko, bo na Wielkanoc dopiero się zobaczymy...
Moja mateczko, czyś ty chociaż uczuła, jak cię myśli moje po rękach całowały i do kolan twoich się przytulały i w twoje