Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zajął formalnościami pogrzebowemi.

Przespawszy się kilka godzin, wyszedłem, aby odwiedzić Szlarkiewiczową i uwiadomić ją o hojnej ofierze nieboszczyka, którego nawet z nazwiska nie znała.
Powiedziałem jej:
— Widzi pani, jak to niekiedy śmierć jednych pomaga do życia drugim; teraz z łaski pana Gierdy, będzie miał Józik pani przyszłość zapewnioną. Na koszta jego wychowania i dalszego kształ-