Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wom, on jest panem, bo ma własną wolę i swoje własne widzimisię.
Chce, to robi cuda z materyą, wsiada jej na kark i zmusza, aby mu była posłuszną; ona go pęta, ujarzmia, mocuje się z nim, aby go wziąć koniecznie pod siebie i rządzić nim, a on w jej jarzmie jeszcze umie zapanować nad sobą i tryumfuje.
Duch, duch, to mistrz, to mocarz, to cudotwórca!...
Jestem pod takiem wrażeniem tej siły duchowej w człowieku, którego moja nauka, mój kodeks materyalny i fizyczny, i medyczny, i doświadczalny skazały na śmierć, na bezwładność, na zniedołężnienie zupełne, na los zwietrzałej bryły, rozsypującej się z każdą