Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwilą, a który mnie w podziw i w zdumienie wprowadził.
Gdyby mi kto opowiadał, że widział człowieka umierającego, który się wybierał na bal, wdział frak na siebie, biały krawat, lakierki i rękawiczki, tobym mu w oczy śmiechem parsknął, albo pomyślał, że blaguje i chce sobie zadrwić ze mnie.
A jednak ja widziałem dziś Gierdę we fraku.
On, biedaczysko, któremu trudno było samemu sięgać po szklankę z mlekiem, wyfraczył się i rzucił w taką galę, jakby szedł na audyencyę do jakiego monarchy, przedstawić się u dworu.
Trzeba sobie to wszystko po kolei zanotować dla pamięci, szczegół po szczególe.