Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żonych siłach, puściliśmy się przez mokrawe od śniegu piorgi[1] ku Zawratowi, szczęśliwie wydrapaliśmy się po śnieżnéj ławie, spadającéj stromo w przepaść, a po kilku krokach ujrzałem się już na saméj przełęczy Zawratu.

Przedemną rozwarła się nagle szeroko ponura, 6121’ n. p. m. wyniesiona dolina Pięciu Stawów. Głąb dziko malowniczéj doliny zalega niby tuż pod nami szare morze granitów, a pośród nich zwierciedlą się czarne zaklęte wody trzech stawów. W kącie pod Świnnicą i najbliżéj nas w nadzwyczaj dzikiem otoczeniu błyszczał się już rozmarznięty wówczas Staw Zmarzły czyli Zadni, mający 11 morgów 1149 sążni kwadratowych powierzchni. — „Gdzież reszta stawów?“ zapytałem niecierpliwie Wali. — „Ta turnica nam je zasłania; ale spuśćmy się tylko hań za nią!“ — Za chwilę usiedliśmy na wierzchołku skały, opadającéj ze strony wschodniéj stromo ku głębokiéj dolinie. Teraz wystąpiła druga, śliczniejsza połowa obrazu, z którym zdawało mi się, że nic się w Tatrach nie zrówna. W głębi na południe, gdyby u stóp naszych, jaśniała już w krainie kosodrzewu ciemna szyba Stawu Wielkiego, największego z pomiędzy stawów tatrzańskich na stronie północnéj, albowiem powierzchnia jego zajmuje 60 morgów 840 sążni kwadratowych, 5400’ n. p. m. Między nim a Zmarzłym leży trzeci staw, także Czarnym zwany, o 22 morgach i 1077 sążniach kwadratowych powierzchni. Trochę daléj za Wielkim stawem wygląda mały Skrajny czyli Przedni, o 13 morgach, 595 sąż. kwadr. pow.; między nim wreszcie a Wielkim jest piąty staweczek, o 716 tylko sąż. kwadr. pow. Turnie za temi stawami, okryte mnogiemi płatami śniegu, w milczeniu poważném podniosły rozorane czoła, a opierając się silnemi barkami o dzikszych jeszcze sąsiadów, zębatemi, potarganemi siodłami łączą się z szeregiem strzępatych wierchów, które murem olbrzymim dolinę Pięciu stawów dzielą od doliny Koprowy. Daléj od północnego wschodu wrzyna się zwarta w głębi, lesista dolina Roztoki, a zaraz ponad nami z tyłu groźno zwieszają się od północy turnie Granatu, przez żadnego gościa dotąd nie zwiédzanego.[2] Tło tego czarującego obrazu zamykały najeżone iglice Tatr spiskich, w których wnętrzu nazajutrz miałem się. znajdować.

  1. Tak zowią Podhalanie usypiska z drobniejszych kamieni.
  2. Zeszłego lata zwiédził go prof. dr. Janota, z. gimnazyastą B. Gustawiczem i Maciejem Sieczką.