Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W Szmeksie przymusowi sztuki ludzkiéj ulega na czas letni dzika, niesforna przyroda alpejska; domki gościnne i kąpielowe, zbudowane w guście szwajcarskim, a uwieńczone dokoła klombami woniejących krzewów i kwiatów, już zdala mile wabią do siebie. Białe, drobnym piaskiem wysypane chodniki, pną i wyginają się rozmaicie pomiędzy cienistemi smerekami i sinemi modrzewiami; wszędzie widać pracowitą rękę ludzi, zamieniającą w rozkoszny eden od wieków nietknięte pustki pod najwyższemi szczytami Tatr. To téż wejrzenie Szmeksu nadzwyczajnie jest ujmującém. Jest tu tyle razem w harmonijną całość ze sobą połączonych, częstokroć najsprzeczniejszych widoków, tyle wdzięków ukraszających okoliczne otoczenie, że odjąwszy nawet Szmeksowi kąpielowe znaczenie, które zresztą i tak nie jest znamienite, byłby on mimo to jedném z najprzyjemniejszych miejsc pobytu wśród gór takich, jakiemi są właśnie Tatry. Niedziw wiec wcale, że Szmeks w porze letniéj tyle zwabia do siebie gości, pragnących przy zdroju słabéj szczawy żelezistéj[1] ożyć zdrowém gór powietrzem; niedziw, że ten właśnie zakątek najulubieńszém jest miejscem, gdzie śmieli zwiédzacze najwyższych szczytów Tatr, wraz z badaczami przyrody drogie gromadzą skarby, by je potém w dalekie unieść strony.

(Dalszy ciąg nastąpi).
  1. Węglanu żelazawego 0,01276, gazu kwasu węglowego 13,63380 ziarn na 7680 ziarn, według rozbioru Aurela Scherfel‘a (1855).