Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale, Malwino, ujrzałem ciebie, słowo przez ciebie wymówione zalało rozkoszą serce moje, i wszystkich przedsięwzięć zapomniałem; wszystko, prócz ciebie, znikło na świecie, i teraz już nie jest w mocy mojej, nawet już i nie w twojej, bym ciebie mógł porzucić. Karz mnie, każ mi umrzeć... ale nie każ mi od ciebie się odrywać; tego jednego dla ciebie uczynić nie mogę!
„Ludomirze luby! (rzekła na to Malwina) uspokój zapęd bolesny tkliwego równie jak szlachetnego serca. Jeśli z postaci, to pewnie nie ze stałości brat twój podobnym jest tobie; strata Malwiny bynajmniej go martwić nie będzie, gdyż owe lekkie zapały, które nowość, a może przeszkody, w jego sercu dla mnie były wznieciły, w nowej (a spodziewam się trwalszej) miłości ku mojej siostrze ugaszonemi zostały. Co do mnie zaś (zapłoniwszy się, ciszej dołożyła Malwina) serca ci mego oddawać dzisiaj nie mogę, gdyż ty jeden na świecie i oddawna już go posiadasz. Ale przyjmij dzisiaj rękę Malwiny, tej Malwiny, która bez Ludomira, żadnego już nie mogłaby doznać szczęścia!“
Radość, uniesienia szaleństwa (ledwo, że nie powiem), które na te słowa całkiem zajęły serce Ludomira, nie przedsięwezmę określać, gdyż tegobym nigdy nie wydołała. Świadoma przez doświadczenie bolesnych uczuć, łatwiejby mi było je opisać; ale radość i szczęście nadto mało mi są znajome, ażebym dokładnie wydać je mogła. Tyle tylko powiem, iż szczęśliwszego jestestwa w tej chwili od Ludomira w całem przyrodzeniu pojąćby nie można było, i że Malwina z głębi duszy dzieliła wszystkie jego uczucia.
Gdy odmęt radości dozwolił im rozmawiać trochę spokojniej, Ludomir wytłumaczył wszystkie postępki swoje Malwinie, od momentu, gdy przed rokiem poznał ją był w Krzewinie i gdy ją potem był odjechał; jak stan wątpliwy i nieznany zdawał mu się upodlający, jak wyznać go przed nią nie było w jego mocy i jak dlatego przysięgę od niej wymógł, że odkryć tajemnicy, którą się zasłaniał, nigdy w żadnym czasie szukać nie będzie; jak potem do Telimeny, opiekunki swojej, wróciwszy, smutek i tęsknoty go nie opuszczały; jak w kilka miesięcy później listy do tejże Telimeny, z Warszawy pisane, o miłości księcia Melsztyńskiego do Malwiny, doniosły; jak nareszcie list jeden doszedł oznajmujący za wiadomość niezawodną bliskie ich pobranie się. „Wtedy ukochana Malwino, wtedy głowę zupełnie straciłem, i nie ostrzegłszy nawet Telimeny, bez żadnego zastanowienia, bez żadnego układu,