Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było... Rozumiejąc Malwinę zmienioną dla siebie i ukochaną przez brata, nie chciał być zawadą w szczęściu tym, dla których wszystkie w życiu szczęścia z rozkosząby oddał. Wolał tedy z siebie najboleśniejszą uczynić ofiarę. Przyczyna zaś tajnego ujechania z Krzewina była ta, że nie czuł w sobie możności widzenia raz jeszcze Malwiny i siły oderwania się potem od niej na zawsze. Skrycie więc (nie zwierzywszy się nawet wiernemu Ezechjelowi) naznaczył sobie dzień wyjazdu i w wigilją dnia tego, myśląc nazajutrz rzucać na zawsze, co tylko go do życia przywięzywało, nie mógł na sobie przemóc, żeby raz jeszcze nie odwiedzić i nie pożegnać przynajmniej tych miejsc, które były świadkami krótkich i jedynie szczęśliwych chwil w całem życia jego przeciągu. Rano ze świtem, by nikogo obudzonego z zamku nie spotkał, i gdy na folwarku wszyscy jeszcze najgłębiej spoczywali, Ludomir, wstawszy z sercem ściśnionem, a raczej przytłoczonem najboleśniejszemi uczuciami, wyszedł od siebie niepostrzeżony i ku Krzewinowi samotne kroki obrócił. Rok mijał właśnie, jak w tym samym miesiącu Ludomir był wyznał Malwinie miłość nieograniczoną, którą w sercu jego była wzbudziła, jak wzajemności jej śmiał się był domyślać, i jak, rozumiejąc się jej niegodnym, od niej się był oderwał. Przeszedłszy przez łąkę, na której przed rokiem dzień imienin Malwiny obchodzono, postrzegł kamień z napisem, przy którym niebawnie[1] rozumiał, że zwłoki jego przynajmniej spoczywać będą; i znalazłszy łódkę przy brzegu zostawioną, na drugą stronę rzeki przepłynął.

Wysiadłszy na ląd i myśli jego, i uczucia wzięły inny poniekąd kierunek. Gdy stopę na tej czarującej ziemi postawił, gdy tem powietrzem oddychać zaczął, które z tchem Malwiny zmieszane mu się zdawało, gdy nareszcie znalazł się wpośród tej krainy, gdzie pamiątki niezliczone rozkoszą napawały serce jego, gdzie pierwszy raz ukochał, gdzie każdy obrót, każde spojrzenie, każdy krok, co czynił, przedstawiały mu wspomnienia męczących wprawdzie chwil niektórych, ale też krocie nieprzebranych szczęśliwości, kiedy się znalazł otoczonym temi niememi świadkami pierwszej i jedynej miłości swojej, przeistoczonym stał się zupełnie. Przedsięwzięcia, zgryzoty, zmartwienia, wszystko natychmiast zniknęło; miłość tylko i Malwina w sercu jego zostały. Miłość i Malwina, te słowa z głębi serca wymawiał Ludomir... miłość i Malwina powtarzały echa po wonnych dolinach Krzewina. Spiesznym krokiem, jakby lotnemi uniesiony skrzydłami, szedł Ludomir; radby był

  1. niebawnie – niebawem.