Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednak płochość jego i zmienność względem kobiet mogła ją obrażać, i w tym celu Doryda poradziła majorowi, aby na wieczornem posiedzeniu, które tegoż dnia miało być u niej, wzmiankę uczynił o liście Alfreda, dobrych się z tego spodziewając skutków. W wieczór tedy, gdy społeczeństwo zebrane u Dorydy, obsiadło stolik do herbaty, ktoś trafem zapytawszy się, czemu od tygodnia księcia Melsztyńskiego nie widać? Naturalna tego jest przyczyna, odpowiedziała Doryda, gdyż od tygodnia niema go w Warszawie; bardzo raptownie wyjechał, ale dokąd i po co? z znacznym[1] dodała uśmiechem, to są tajemnice nieświadome publiczności. — Otóż ja mogę w tem prześwietną oświecić publiczność, odezwał się major Lissowski, list z kieszeni dobywając. Dziś rano list od Alfreda odebrałem, który widział Ludomira i zabawną nawet anegdotę o nim donosi. Na te słowa filiżankę, którą w ręku trzymała, Malwina mało co nie upuściła; herbata się rozlała na suknię damy, co koło niej siedziała, która bardzo mało o księcia Melsztyńskiego, a wiele o suknią swoją dbając, dość kwaśno tysiączne przeprosiny Malwiny przyjmowała. Ta scena wszystkich oczy byłaby na Malwinę ściągnęła; ale szczęściem kobiety zaczęły wołać na majora Lissowskiego, żeby list Alfreda pokazał. Major, który właśnie tego pragnął, z obojętną miną i bynajmniej na Malwinę nie patrząc, głośno list Alfreda czytać zaczął.
Różne skutki na umysłach osób zgromadzonych po przeczytaniu tego listu poznać można było. Zadziwienie, uśmiech złośliwy, miny kwaśne, na rozmaitych twarzach się okazały; lecz że co Malwina o tym liście pomyślała, jedynie obchodzić może, o tem jedynie doniosę.

List ten Malwinę zmartwił, jednak nie tyle, ile rozumieć można było. Naprzód, nie wiedząc dokładnie, kiedy książę Melsztyński stał z pułkiem koło Jeziorowa, nie mniemała, aby to w tym samym roku być mogło, gdy ona go w Krzewinie poznała, i sądząc (w czem się myliła) o zajęciach jego kiedyś dla Floryny jak o dziecinnej pustocie, o której dawno już był zapomniał, przekonaną zostawała, iż celem jego teraźniejszej podróży, było widzenie się z matką nieszczęśliwą, i tem samym bytność jego w Jeziorowie sądziła dziełem trafu, a nie układu.

  1. znacznym – raczej: znaczącym